W myśl zasady, że przygodę można przeżyć wszędzie, trzeba tylko pozwolić jej się odnaleźć, postanowiłem sprawdzić, które z fenomenów przyrody, opisanych niedawno dla miesiąca marca, można już podziwiać w mojej najbliższej okolicy.002

Nie trwało to długo. Wystarczyło przekroczyć drogę obwodową Trójmiasta, by natknąć się na pierwsze oznaki nadchodzącej wiosny. Choć na mijanych nieużytkach próżno jeszcze szukać zieleni, a usłane są one suchymi, zeszłorocznymi łodygami bylic, wrotyczu, czy nawłoci. Choć na jabłoniach i krzewach dzikiej róży królują jeszcze zeszłoroczne owoce, to nieuchronność nadejścia wiosny jest silnie wyczuwalna.

001

Najpierw ni stąd ni zowąd pojawiło się przenikliwe, charakterystyczne ?trąbienie?. To para żurawi lecących nad pobliskie rozlewisko. Niestety były one poza zasięgiem mojego skromnego teleobiektywu. Wiedziałem za to dokąd lecą i byłem pewny, że się jeszcze spotkamy.

003Z kolei przyszła pora na kwitnące wierzby i leszczynę. Kwiatostany tej drugiej można wykorzystywać do przeróżnych rzeczy. Można je opiekać w cieście, można je sproszkować i dodać do różnych potraw, można zrobić nalewkę, nasycić nimi miód… Do wyboru do koloru. Ważne tylko, by wcześniej sprawdzić, czy się nie ma alergii na pyłek, bo może być wielki kłopot. Ja lubię je sobie podgryzać prosto z drzewa, a dodatkowo zawsze zabieram ze sobą garstkę na herbatkę. Bardzo mi ten smak odpowiada. Więcej na temat właściwości leszczyny, a także oczywiście i jej kwiatostanów, dowiecie się z artykułu o niej, który pojawi się już niebawem.

007

Jeszcze na dobre nie doszedłem do lasu, a już ukazały się przede mną kolejne symptomy niechybnie nadchodzącej wiosny. Oto przy pobliskim punkcie poboru wody widać jawnie, że ziemi jest już rozmarznięta, a krety, czy w tym przypadku, przynajmniej jeden, powróciły już z głębszych warstw podziemi, niemalże na powierzchnię.

Po przeciwnej stronie, na skarpie przynależnej do ostatniego z domostw położonych przed lasem, rozłożyły się łanem śnieżyczki przebiśnieg. Co ciekawe, jaj całkowicie białe dla nas kwiaty, jawią się zupełnie inaczej dla owadów. Promienie ultrafioletowe światła słonecznego oddziałują na płatki kwiatu, wywołując u owadów wrażenia kolorystyczne, które niestety trudno opisać słowami.006008

Wchodzę w las. Po prawej stronie teren lekko podmokły, a na nim kwitnące olchy. Także i ich męskie kwiaty oraz pąki, to wspaniała bomba energetyczna dla naszego organizmu.

Wychodząc w teren zawsze mam przy sobie monokular, ale to najczęściej aparat z teleobiektywem jest przedłużeniem mojego oka. Wykształciłem sobie taki odruch, że gdy tylko widzę w oddali jakiś ruch, czy małą kropkę na drzewie, której sam nie dam rady zidentyfikować, robię zdjęcie tego obszaru. Czasem oczywiście mój głośny i powolny teleobiektyw nie nadąży i ?ofiara? umknie, zanim uda mi się ją uwiecznić, ale w znakomitej większości przypadków udaje mi się jednak wykonać fotkę. Nie jest to oczywiście zdjęcie najwyższych lotów, ale jest wystarczające do tego, by potem na spokojnie rozpoznać z czym się miało do czynienia. W takich momentach, satysfakcja gwarantowana. Szczególnie przydatne jest to do oznaczania wszelkiego rodzaju małego tałatajstwa, kręcącego się w koronach drzew. Z tej odległości wszystkie te smyki wyglądają tak samo.

011Po krótkiej wędrówce szlakiem przechodzę pod wiaduktem, by zaraz po prawej powitać rozlewisko, w stronę którego się kierowałem. Tu znacznie mniej rzeczy pokazuje nam, że wiosna nadchodzi. Oczywiście widać zakwitłe już wierzby, ale nic poza tym. Szaro, buro, większość wody jeszcze pod niewielką, bo niewielką, ale pokrywą lodową. Nawet winniczki jeszcze śpią.010

Poruszam się wzdłuż akwenu, by sprawdzić czy przyleciały już krzyżówki. Niestety, nie ma ich jeszcze tutaj, ale po chwili znów słyszę znajome już ?trąbienie?. Są. Para żurawi usadowiła się niemal na przeciwległym brzegu. Żerują. Nie trwa to jednak długo, gdyż spłoszone przejeżdżającym pociągiem odlatują. Ale ja i tym razem wiem gdzie. Niebawem dojdę i tam.

014Idę dalej. Po drodze wypatruję jakąś dziwną narośl na odległym drzewie. Robię zdjęcie poglądowe i już wiem z kim mam do czynienia. Postanawiam podejść bliżej. Proszę, oto ona. Sójka w pełnej krasie. Zastanawiam się, czy już wiedziała dokąd idę, ponieważ jej wzrok skierowany był prosto na podmokłą łąkę, na którą się kierowałem. A może zwyczajnie zapatrzyła się w niedawno przelatujące tędy żurawie…

015

Kształt łąki jak i terenu do niej przyległego potrafię przedstawić i narysować z zamkniętymi oczami. Wiem też, gdzie spodziewać się przybyłych tu żurawi. Muszę przedrzeć się przez kępy leszczyny, przekroczyć wezbrany o tej porze roku rów z wodą, podkraść się pod nieodległą kępę wierzb i już, jestem bezpieczny i z ukrycie mogę robić zdjęcia. Ale, ale, przed wierzbami znajduje się jakiś dziwny czarny pieniek… Znów aparat idzie w ruch. To kot. On także upodobał sobie to miejsce i obserwuje żurawie. Widząc jednak, że nie zamierzam odpuścić, wycofał się w las.

016Żurawie widać całkiem ładnie, ale mi ciągle mało. Ogniskowa obiektywu nie pozwala na zbliżenie jakiego bym chciał. Nie ma rady. Trzeba się podkradać dalej. Będąc gdzieś w połowie drogi zauważyłem, że u wylotu łąki pojawili się ludzie i czekają na to co będzie dalej. Wcale im się nie dziwię. Na ich miejscu zrobiłbym to samo. Skradając się do żurawi, które były po przeciwnej stronie łąki, sprawiałem, że lada chwila poderwą się do lotu i pomkną w stronę dopiero co przybyłych ludzi. Ja będę je widział od tyłu, a oni przez prawie 400 m drogi jaka dzieli ich od ptaków, będą mieli czas na zrobienie wspaniałych zdjęć. Mam tylko nadzieję, że wzięli aparat.

017

Teraz dłuższa przechadzka przez las, tu najczęściej występują przylaszczki, ale jeszcze ich nie ma. Jest za to całe stadko wesołych, bawiących się sikor. Szczególnie jedna z nich ? modraszka ? nie miała obiekcji co do pozowania przed obiektywem i pozwoliła uchwycić się w kilku pozach.

019Od czasu do czasu słyszę też głośne ?kija? oznajmiające, że myszołowy zwyczajne już powróciły. Jednego udaje mi się nawet wypatrzeć, ale niestety zbyt szybko skrył się za wzgórzem, bym miał szansę na zdjęcie. Słychać także pracujące dzięcioły. Z tym jest lepiej, także wśród nich znalazł się jeden, który nie odmówił pozowania.

018

Kolejny przystanek to odległa o około 2 km polana na której liczę, że zobaczę kolejne oznaki zbliżającej się wiosny. Po drodze napotykam mrowisko, ku mojemu zdziwieniu, mrówki już nie śpią. Wczoraj na schodach przed klatką widziałem także kowale bezskrzydłe, ale z racji tego, iż wiedziałem, że to dziś będę robił zdjęcia, nie sfotografowałem ich. Dziś niestety pogoda jest gorsza, jest pochmurnie i kowali nie ma…

Łąka niestety zawodzi, poza uschłymi zeszłorocznymi łodygami, niedobitkami owoców dzikiej róży i padłymi w myśl Lex Szyszko młodymi sosnami i świerkami, nie dzieje się nic. Za to na przyległym do łąki opuszczonym gospodarstwie dostrzegam jemiołę. Z jej owoce mają działanie przeciwnowotworowe, a liści używa się w walce z nadciśnieniem. Przydadzą mi się jedne i drugie.020

Niestety zaczyna padać i to na tyle mocno, że mój aparat tego nie wytrzymuje. Postanawiam wracać do domu. Nie udało mi się odwiedzić wszystkich zaplanowanych wcześniej miejsc, ale i z tego, co przeszedłem i zobaczyłem, jasno wynika, że nadejścia wiosny nic już nie zatrzyma.